Do Świąt pozostał niecały miesiąc – dla jednych AŻ miesiąc, ale dla większości osób zdecydowanie TYLKO tyle. Lista rzeczy do zrobienia przed przerwą świąteczną jest długa (ja mam jeszcze sporo tych zadań do odhaczenia), a przecież jest jeszcze druga bardzo ważni lista, o której nie możemy zapomnieć – lista prezentów! Jeśli co roku zadawanie sobie pytania “Co mam kupić pod choinkę?!” spędza Ci sen z powiek, to koniecznie poznaj mój sposób na kupowanie zawsze trafionych upominków.

Nie pomylę się, jeśli stwierdzę, że każdy z nas uwielbia otrzymywać prezenty. Przecież to takie miłe, że ktoś chce nam coś podarować, sprawiając tym samym ogromną radość – szczególnie, gdy robi to bezinteresownie. Jest w końcu tyle rzeczy, które nam się marzą, a na które nie możemy sobie aktualnie pozwolić, lub po prostu szkoda nam na nie pieniędzy. Ale jeśli ktoś inny nam je sprezentuje, to już inna historia, bo jesteśmy wtedy poniekąd rozgrzeszeni z ich posiadania, no nie? Chyba właśnie dlatego tak bardzo lubimy wierzyć w Świętego Mikołaja, który znajduje się gdzieś w naszym najbliższym otoczeniu i wysłucha naszych grudniowych zachcianek. 😉

Jest jednak druga grupa osób, do których również i ja się zaliczam, która o wiele bardziej woli wręczać prezenty, niż je otrzymywać. Zawsze niezręcznie się czuję, gdy ktoś sprawia mi taką formę niespodzianki, nigdy też nie potrafiłam przyjmować komplementów. I może właśnie dlatego tak bardzo podoba mi się stawanie po drugiej stronie i bycie osobą, która uszczęśliwia, a nie jest uszczęśliwiana? Ale nie zrozumcie mnie źle, sama też uwielbiam, gdy ktoś specjalnie dla mnie przygotowuje niespodzianki i naprawdę ogromnie je doceniam (chociaż zwykle nie mogę przestać się zastanawiać, czym sobie na nie zasłużyłam). Tak właśnie było, gdy dzień po moich 30-tych urodzinach poleciałam do Polski, a w domu czekało na mnie mnóstwo balonów w moim ulubionym kolorze rose gold oraz ogromny spersonalizowany tort, na widok którego rozbeczałam się ze wzruszenia.

Dlaczego więc o wiele bardziej wolę dawać i tak bardzo do tego zachęcam? Tak na chłopski rozum, proces przygotowywania niespodzianki lub kupowania prezentu trwa o wiele dłużej niż samo ich przyjmowanie/odpakowywanie, a więc radość jest większa (bardziej rozciągnięta w czasie), gdy dajemy, niż gdy tylko bierzemy. Proste, prawda? 🙂

No dobra, ale jak tu dawać trafione prezenty, skoro – pomimo dobrych chęci – pomysłów na nie brak? Naprawdę ciężko byłoby znaleźć osobę, która nigdy nie głowiła się nad wymyślaniem pomysłów na prezent. Ideą wręczania prezentu jest sprawienie obdarowywanej osobie radości, ale jak to zrobić, skoro wszystkie nasze pomysły wydają nam się niewystarczająco interesujące lub też nie spełniają określonych przez nas kryteriów, np. cena? Sami pomyślcie, ile czasu średnio tracicie na zakupach w poszukiwaniu jakiejś inspiracji, czegoś, co akurat spodoba się drugiej osobie? Do dziś pamiętam, jak w dzieciństwie, gdy dysponowałam bardzo niewielkim kieszonkowym, szukałam dla Rodziców prezentów w sklepach z drobnymi upominkami (odpowiednimi na moją kieszeń). Nie mogłam wrócić do domu z pustymi rękami (przynajmniej tak sobie wtedy wmawiałam), więc w końcu coś kupiłam – Tata dostał ode mnie świeczkę przypominającą piwo w kuflu, a Mama drewnianego “bożka” siedzącego po turecku… ze sterczącą “trzecią nogą” (delikatnie mówiąc). Gdybym tylko wtedy wiedziała, że dostają ode mnie bezużyteczne prezenty, oszczędziłabym sobie teraz wstydu. I o ile o świeczce już dawno zapomnieli, to o drewnianej figurce pamiętają do dziś, bo znaleziono jej honorowe miejsce w kuchni przy okapie – na szczęście jest mało widoczna i ustawiona bokiem, żeby nie gorszyć gości. 😉

I to jest właśnie doskonały przykład na to, jak NIE kupować prezentów. Do dziś się zastanawiam, co mi wtedy strzeliło do głowy, żeby kupić takiego sprośnego “bożka”. Teraz, po latach, tłumaczę sobie, że to chyba właśnie zdanie sobie z czasem sprawy z poniesionej porażki pomogło mi zrozumieć i obiecać sobie samej przed sobą, że wszystkie moje kolejne prezenty będą wyłącznie przemyślane i trafione.

Żeby ułatwić sobie zadanie, zaczęłam więc najnormalniej w świecie pytać członków Rodziny wprost: “Co chcesz dostać na prezent?(nie ja pierwsza i nie ja ostatnia), licząc na to, że w końcu nie będę mieć już problemów z kupowaniem prezentów. Skoro ja odpowiadałam na to pytanie od najmłodszych lat, pisząc listy do Świętego Mikołaja, to niech inni też się przyznają, jakie mają marzenia lub zachcianki. Przecież każdy jakieś ma. I w tym miejscu przypomnij sobie, ile razy na zadawane przez Ciebie pytanie “Co chcesz dostać na prezent?” otrzymałaś/-eś bardzo pomocną odpowiedź: “Nic nie potrzebuję”. Chciałabym teraz napisać, że te trzy słowa mają za zadanie odwrócenie naszej uwagi od kupowania prezentów, żebyśmy za bardzo się nimi nie przejmowali, ale niestety jest wręcz przeciwnie – działają one zwykle jak płachta na byka i sprawiają, że chce aż się z desperacji (czytaj: niewiedzy, co kupić) wyrywać sobie włosy z głowy (w ekstremalnych przypadkach), bo oznaczają, że takiej osobie będzie po prostu ciężej dogodzić.

Zamiast wierzyć, że takie osoby naprawdę nic nie potrzebują, uświadom sobie, że często (choć nie zawsze) kryje się za tym coś więcej, m.in:

  • Nie mają czasu i/lub nie chce im się zastanawiać
  • Nie potrafią przywołać konkretnego pomysłu z pamięci
  • Boją się, że pomysł na prezent będzie za drogi
  • Nie chcą mówić wprost
  • Obawiają się krytyki
  • Wstydzą się swojego pomysłu
  • Fałszywa skromność
Dopiero mając 20-parę lat odkryłam, jak sobie poradzić z takimi delikwentami. Moje cechy charakteru mi w tym bardzo pomagają, a mówiąc dokładniej: bycie świetnym obserwatorem i uważnym słuchaczem. Spędzając wspólnie czas, pojawiają się różne okazje, w których druga osoba wspomina (często przy okazji jakiegoś innego tematu lub w trakcie wykonywanej czynności) rzeczy, które szczególnie się jej podobają, których potrzebuje, które może kiedyś sobie kupi itp. Naszym zadaniem jest wówczas wyłapywać na bieżąco takie pomysły na prezent (które dostajemy niemalże podane na tacy) i zapisywać je sobie w dyskretnym miejscu. Ja zawsze zapisuję je najpierw w telefonie (zwykle w wersji roboczej na mailu), a potem przepisuję na dedykowaną stronę w moim planerze, gdzie zbiorczo gromadzę pomysły dla wszystkich najbliższych mi osób, którą na bieżąco aktualizuję.
Pomysł ten sprawdza się i w drugą stronę – sama również zapisuję swoje małe marzenia i zachcianki (wyłącznie te przemyślane), przypisane do konkretnych kategorii, np. Książki, Dom, Uroda, Zdrowie, Ubrania, itp. Gdy najbliżsi pytają mnie, co chciałabym dostać na prezent, zamiast odpowiadać lekceważąco, że nic nie potrzebuję, ja mam już w zanadrzu gotowe propozycje z różnych przedziałów cenowych, dzięki czemu mogę podsunąć im nawet kilka opcji do wyboru. Taką samą listę stworzyłam również dla mojej córeczki Agatki, bo to ona zdecydowanie dostaje najwięcej prezentów. 😉
Mogę Ci obiecać, że jeśli w najbliższym czasie stworzysz sobie taką listę pomysłów na prezenty dla najbliższych, zacznie się ona stopniowo zapełniać, a Ty już nie będziesz tracić więcej czasu na rozkminianie tematu. No, to do roboty – podziękujesz mi później! 😉
Ściskam,
Gosia
planer kalendarz 2024